2011/03/22

Zjebało

o e i a u y co to za góry, co to za chmury, haps zjadłam kosmos, ogromna planeta kręci się i kręci, wymachuje rękami, ma oczy szeroko otwarte i ciągle wykrzykuje jakieś pytania: pytania o czas i przestrzeń, patrzy na zegarek i nie rozumie, nie wie co to znaczy 12:14, coraz szybciej się kręci i próbuje odnaleźć kogoś kto wytłumaczyłby jej pojęcie czasu. ale nikogo nie ma we wszechświecie, została tylko ta jedna planeta, na jej barkach postawiono brzemię tworzenia nowego życia. planeta postanowiła że zrobi wszystko odwrotne niż było: pojęcie czasu zależy od percepcji i interpretacji, formy i kształty nie miały definicji, wszystko narodziło się w systemie a zamieniło w chaos, a ewolucja odbywała się na poziomie jednostkowym. innymi słowy - wszyscy mieli być pojebani i planeta zacierała dłonie z grymasem zwycięstwa. Wszyscy naćpani, powykręcani, co człowiek to rzeczywistość, nikt się nie rozumie, trochę tak jak w Indiach, gdzie ludzie komunikują się ze sobą za pomocą obcego języka, bo jest tyle dialektów, że ziomkowie z innych wiosek już by się nie zrozumieli. Tak projekty planety stworzyły jakiś marny i łatwy język wspólny, ale tak bardzo im nie zależało na zrozumieniu, że wyrzucały tylko co jakiś czas zdania we własnym dialekcie. Choć nikt nie był taki sam, każdy pozostał anonimowy. Projekty robiły wszystko dla siebie i były dzięki temu niesamowicie szczęśliwe.

Nie wiem o czym to było i dlaczego. Chyba pewniej się czuję pisząc o cielesności.

No comments: