2010/10/07

Spowiedź

Będę szczera: nie mogę pisać. Nie wiem czy to stan permanentny, ale nie mogę. Nie wierzę w jakość sklepianych przeze mnie zdań. Ani w to, że są ciekawe. Są nudne, do bani, nawet przestały być śmieszne. Podejmuję ciągle te same tematy, egzystencjonalna papka w kolorze rzygów albo różowego brokatu, zależy w jakim jestem nastroju. Wiadomo, że lepiej pisze mi się kiedy płyny w mózgu odpowiadające za szczęśćie są poniżej normy. Kiedyś byłam bardziej sfrustrowana, więc lepiej mi się pisało. Nie mam teraz żadnej inspiracji. Nie napędzają mnie żadne skrajne uczucia. Kocham i tęsknię, ale o tym bardzo rzadko mam ochotę pisać. Bo kochanie i tęsknienie to niezwykle intymna sprawa i kiedy potrzebuję, wysyłam mail do osoby zainteresowanej. Z tego co pamiętam, jeśli już zdarzyło mi się zamieścić coś o miłości, wypełniałam to zawiłymi metaforami, niedokończonymi zdaniami albo używałam obcego języka. I zazwyczaj nie dotyczyło to wesołych momentów związku. Czyli wszystko sprowadza się do bólu. Freud ma na to odpowiedź. Wykładowca z Harvardu spytał swoich studentów co stanowi sens życia. Przez kilka minut próbowali dobrze odpowiedzieć, ale nikomu się nie udało. W końcu powiedział: cierpienie. Był to wykład chyba o buddyzmie. Ja się z panem profesorem i w ogóle z buddyzmem nie zgadzam.
Chciałabym napisać książkę, wiecie, nie za krótką, nie za długą. Mam kilka koncepcji, ale nie wyobrażam sobie, żeby weszły w życie. Nie mam pewności, zdradzam Wam to w zaufaniu. Najchętniej poskładałabym najlepsze notki z bloga i je wydała. Byłaby to wtedy książka krótsza niż czytanka dla dzieci, aczkolwiek słownictwem i merytoryką, mam nadzieję, o kilka poziomów wyższa.
Jest 5:47AM na mojej stronie globu. U was +9h. Ciekawe czy dziś będzie ładna pogoda. Od dwóch dni leje. Wczoraj rano za oknem ujrzałam ścianę deszczu. Walnęłam o nią łbem, w ramach otrząśnięcia i orzeźwienia myśli. Pomogło tylko na chwilę, bo w mieszkaniu taki bałagan, że od razu człowiekowi wszystko się kotłuje i miesza.
Kiedyś bardziej byłam wrażliwa na piękno wokół mnie. Albo po po prostu miałam lepszy wzrok. Najwyraźniej używanie laptopa mi nie służy. Tak, wszystkiemu winnne są moje laptopy - odbierają mi wrażliwość i zdolność obserwacji.
Chyba zacznę publikować notki w moim małym notesie, który dostałam w prezencie.

1 comment:

karma said...

nigdy pisanie o miłości nie wydawało mi się potrzebne, ciągle piszemy o tym w swoich głowach po czym poruszamy się niezgodnie ze scenariuszem. wszystko czego potrzebujesz to nie pisać wesoło tylko po prostu pisać. monotonne wydanie bloga na temat zadany przez pragnących, potrzebujących i tonących. odrobina radości na ktora widocznie Cie teraz nie stac wiec po co sie spinac? luźno. samo przyjdzie. podoba mi sie wydanie z cierpieniem. moze mam cos z lesbodramatobalaganu. Podobalo by mi sie tu jednak bardziej gdybym nie znala Twojej twarzy w stemplowym wydaniu.Pozdrawiam Cie i przestan myslec o ksiazkach, pisz a one same sie wydadza. trzymaj sie kupo_słów.