NO MUSZĘ PRZYZNAĆ, że całkiem nieźle się układa. A tu to, a tu tamto. Pupa pupa pupa. Obudził się zwierz na pierwsze słońce, nieokiełznany pożądany, ale męczący już w okolicach sierpnia. Wysokie miejsca, zaawansowane technologie – podobno idziemy do przodu, podobno chcemy być pionierami we wszechświecie. Z kim ta walka, dlaczego taki pośpiech, nie wiem. Pupa pupa pupa cycki. Zbiera się i zbiera pod kopułą, nie ma czasu, trzeba pić, szybciej, szybciej! Zachlej mordę, prędzej, nie ma czasu! To strata, wielka strata, nie wylewaj! Już nie możesz? Nic nas to nie obchodzi, stoi butelka, więc pij. Co ty? Nie korzystasz kiedy za darmo?
Pupa cycki pupa cycki. Z góry na dół, z dołu do góry tak zwane zbawienie. Ile centymetrów kwadratowych ma twoje ciało?
Uciekinierzy, bolą mnie plecy, o naturo! Nie dość, że płatasz figle, to jeszcze bolisz mnie tak bardzo!
Kroczy ona. Z łazienki na balkon.
Cześć. Mam ci tyle do powiedzenia, dobrze, że my nie musimy się spieszyć. Zdążę.
Wolne. A jeśli nie wolne, to przynajmniej powolne. Choć każdy pośpiech jest ruchem, nie jest wcale zdrowiem.
Dźwięki gitary uderzają w mój splot słoneczny i chyba dlatego nie ma dziś chmur.
Pupa cycki cycki pupa pupa. Cipka.
Ciepłe miejsca, bezpieczne. Jednym słowem dom. Cipka dom pupa dom cycki.
Stoisz się schylasz, machasz rękoma. Chciałabym ci coś powiedzieć.
Ale to zaraz.
No comments:
Post a Comment