2010/01/12

(szeptem)

tacy to kłamcy, zbóje! gnidy parszywe, uśmiechając się szeroko widzą czubek swego nosa, biegną, pędzą! nie mogą się zatrzymać (szeptem) ludzie / a któż pomiędzy nimi cóż to za postać (szeptem) bliska / drżą mi dłonie kolana nie dają rady utrzymać bezwładnego ciała (szeptem) miłość / zimna ziemia, niewygodna, słyszę kroki wokół, widzę butów par tysiące, nagle unoszę się (szeptem) dłonie / w jedność się złączamy za krótko, za mało, szybko zamykam oczy i jeszcze szybciej je otwieram (szeptem) piękno / skaczę otępiała z radości, nic do mnie nie dociera, chodzi tylko o ten moment odbicia się od podłoża, gdy na pozornie nie do uchwycenia w myślach moment wzbijam się ku górze (szeptem) fizyczność / patrzy na mnie najpierw z odległości większej niż "pod ręką" lecz nie mija chwila a jest tuż obok, zmienia się zapachu oddech, zaczepiła się już (szeptem) jestem jej / trzęsie się ziemia, walą się mury (radosnym okrzykiem) to ona

No comments: