
po kilku godzinach snu przeczytałam poprzednią notkę (kurwa jak ja nienawidzę tego słowa) i wyciągnęłam z niej stosowny wniosek: niech się dzieje co chce, piłka w grze, a ja komentuję ale nie kibicuję. nie jestem za nimi, za tamtymi też nie, między nimi tym bardziej. teraz szansa dla was na wyciągnięcie wniosku. jeśli nie ma mnie w ich obszarze, to gdzie jedynie mogę się podziewać?
No comments:
Post a Comment