Lubię muzykę, karmię nią mój emocjonalny głód, nieustannie, dlatego brzuszek mam taki troszeczkę "maćkowaty", mnóstwo dźwięków się w nim mieści. Stymuluję nimi siebie samą, nastrój swój i pogodę. Poza tym dzięki muzyce czuję się jak w filmie, a filmy przeważnie, w większości przypadków, kończą się happy endem. Co z tego, że główna bohaterka w moim filmie umrze, to nie ma znaczenia. Przecież wieczność wcale nie oznacza dobrobytu i szczęścia. To się tylko tak wydaje na pewnym etapie, że tak już powinno być zawsze. I że my, w tym, powinniśmy trwać, trwać, trwać, bez końca. Aż byście się zesrali, doprawdy. Dlatego ja umrę i oczywiście to będzie koniec mojego filmu: to wcale nie brzmi wesoło, no bo jak to? Ale nie w tym rzecz, jak już wyżej napisałam, żeby nie umierać. Bo to przecież o samo życie chodzi, ręce mi się trzęsą, mam dreszcze. She's such a charmer, oh no Tak, to chodzi o to, żeby być szczęśliwym żyjąc i tak też umrzeć. A co to jest to szczęście? Każdy na pewno wie, że to bardzo indywidualna (czy coś może być mniej lub bardziej indywidualne?) kwestia. Mogłabym się podzielić tutaj moją wersją szczęścia, ale ja wcale nie wiem, czy chcę to zrobić. Bo wyjdzie na to, że ja sobie coś zakładam, a to nieprawda. Ja sobie tylko te kilka zdań co parę dni powtarzam, żeby jeszcze bardziej się przekonać, że to się na pewno kiedyś tak potoczy. Pisząc "to" mam na myśli oczywiście życie. Więc tak jakby, wypisując na łamach publicznego bloga moją wizję szczęścia, to tak jakbym zdradziła życzenie pomyślane przed zdmuchnięciem świeczek albo przy spadającej gwieździe. No i co wam w ogóle przyszłoby z tego, że poznalibyście moje marzenie?
Prawdopodobnie większość osób zapytanych o ich wersję szczęścia, odpowiedziałoby kilkoma rzeczownikami, czyli banalnie. Nie, nie twierdzę, że w nieskomplikowanej konstrukcji radości jest cokolwiek złego. I w sumie, jak tak sobie pomyślę, moja wersja również nie jest trudna do spełnienia, tylko wymaga czasu. Szkoda, że cierpliwość nie jest moją mocną stroną, naprawdę szkoda. Uzbraja mnie tylko przeświadczenie, że warto. Uwierzcie mi, to niesamowicie wspaniałe mieć takie przeświadczenie. I to jest własnie jeden z tych detali, które składają się w moją wizję szczęścia. Tak. Na szczęście składają się szczegóły.
No comments:
Post a Comment